[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale odpowiedŸ nie pad³a; zapadniête usta nie poruszy³y siê.— Œmia³o — przynagli³ Lars.— Jaki, autonomiczny czy zdalnie sterowany? Homeostatyczny czy mo¿e jesteœ receptorem instrukcji pochodz¹cych z zewn¹trz? Szczerze mówi¹c przypuszczam, ¿e jesteœ w pe³ni autonomiczny.Zaprogramowany z góry.— I zwracaj¹c siê do Lili i doktora Todta powiedzia³: — To wyjaœnia³oby coœ, co nazywacie jego „zgrzybia³oœci¹”.Sta³e powtarzanie pewnych stereotypowych jednostek semantycznych.Ricardo Hastings, œlini¹c siê, wymamrota³:— Ch³opcze, ale im do³o¿yliœmy.Nie spodziewali siê tego; myœleli, ¿e jesteœmy ju¿ pobici.Nasi projektanci broni zawiedli.Obcy byli przekonani, ¿e mog¹ tak po prostu wejœæ i przej¹æ kontrolê, aleœmy im pokazali, ¿e jest inaczej.Paskudnie, ¿e wy, ludzie, nie pamiêtacie; by³o to przed wami.— On (czy to) zachichota³, wlepiaj¹c nie widz¹ce oczy w pod³ogê, krzywi¹c usta w grymasie zadowolenia.— Ja — powiedzia³ Lars po chwili — chyba nie kupujê pomys³u z przenoszon¹ w czasie broni¹.— Zrobiliœmy z nich miazgê — be³kota³ Ricardo Hastings.— Wykrzywiliœmy wektor czasu i wys³aliœmy ich cholerne satelity milion lat w przesz³oœæ.— W jego oczach na mgnienie zab³ys³a iskierka ¿ycia.— Utknêli na orbicie planety nie zamieszkanej, jeœli nie liczyæ paj¹ków i pierwotniaków.Jakie¿ to przykre.Bo my ot tak capnêliœmy ich naszym G.Z.C.i wyekspediowaliœmy obcych w dostatecznie odleg³¹ przesz³oœæ.Maj¹ tê swoj¹ inwazjê na Ziemiê, tak jak chcieli.tyle, ¿e w epoce trylobitów.Ha! T³uc trylobity, kijem uczyæ je pokory, to w sam raz dla nich, z trylobitami pójdzie im ³atwo.Ale my! — Stary weteran parskn¹³ triumfalnie.O wpó³ do trzeciej, po oczekiwaniu, którego Lars za ¿adn¹ cenê nie chcia³by prze¿ywaæ jeszcze raz, szpitalny pomocnik przyniós³ wyniki testu tkanki starego cz³owieka.— Co mówi¹ dane? — zapyta³a Lila, podnosz¹c siê ociê¿ale.Jej oczy wpija³y siê w twarz Larsa, gdy próbowa³a wychwyciæ jego reakcjê.Lars poda³ jej pojedynczy arkusz.— Sama przeczytaj.— Ty mi powiedz — rzek³a s³abym g³osem.— Analiza mikroskopowa wykaza³a, ¿e niew¹tpliwie jest to tkanka ludzka, nie synte.to znaczy, nie androidzka.Procedury datowania metod¹ C — 17 — B zastosowane do pobranej próbki tkanki wykaza³y, ¿e ma ona od stu dziesiêciu do stu piêtnastu lat.A byæ mo¿e jest nawet starsza.— Myli³eœ siê — skomentowa³a Lila.Lars, kiwaj¹c g³ow¹, przyzna³:— Tak.Ricardo Hastings zarechota³ pod nosem.27.W tej rozgrywce, powiedzia³ sobie Lars Powderdry, zawiod³em tak kompletnie jak wówczas, gdy zawiod³em w autentycznie krytycznej chwili, gdy trzeba by³o znaleŸæ broñ.Nie zdoby³em dla nich ¿adnego prawdziwego punktu, prócz tych w grze, w któr¹ Wschodnie Oko i Zachblok gra³y przez wszystkie te lata Ery Lemieszowania, w której okpiliœmy mnóstwo prosapów, dla ich w³asnego dobra, dziêki ich w³asnym sk³onnoœciom.Jednak¿e sprowadzi³em Lilê do Waszyngtonu, pomyœla³.Mo¿e to powinno zostaæ umieszczone w ksiêgach rekordów jako prawdziwy wyczyn.Ale — co to da³o, poza okropnym samobójstwem Maren Faine, która mia³a wszelkie powody, by ¿yæ, by w pe³ni cieszyæ siê szczêœliwym ¿yciem?Rzuci³ do doktora Todta:— Proszê moje escalatium i conjorizine.Dwie zwyczajne dawki.— A do Lili powiedzia³: — Ty weŸ ten produkt wschodnioniemieckiej firmy, na który masz monopol.Chcê, ¿ebyœ tym razem za¿y³a podwójn¹ dawkê.To jedyny sposób na zwiêkszenie naszej wra¿liwoœci, jaki potrafiê wymyœliæ, a chcê, ¿ebyœmy byli wra¿liwi, jak tylko zdo³aj¹ wytrzymaæ nasze organizmy.Poniewa¿ prawdopodobnie bêdziemy mogli spróbowaæ tylko raz.— Zgadzam siê — przytaknê³a posêpnie Lila.Drzwi zamknê³y siê za Todtem i cz³onkami szpitalnego personelu.On i Lila oraz Ricardo Hastings zostali odciêci od œwiata.— Taka dawka — powiedzia³ do Lili — mo¿e zabiæ jedno z nas albo oboje, albo uszkodziæ nas na sta³e.W¹troby, mózgi.— Zamknij siê! — warknê³a Lila.I prze³knê³a tabletki, popijaj¹c je wod¹ z kubka.On zrobi³ to samo.Przez chwilê siedzieli patrz¹c na siebie, ignoruj¹c be³koc¹cego, œlini¹cego siê obok starca.— Czy kiedykolwiek dojdziesz do siebie — zapyta³a Lila — po jej œmierci?— Nie.Nigdy.— Winisz mnie? Nie, obwiniasz siebie.— Obwiniam j¹ — powiedzia³ Lars.— Przede wszystkim za posiadanie tej ¿a³osnej, wszawej beretty; nikt nie powinien nosiæ przy sobie broni ani nawet jej mieæ; nie ¿yjemy w d¿ungli.Przerwa³.Leki wywiera³y efekt; parali¿owa³y mu szczêki niczym potê¿na dawka fenotiazyny.Zamkn¹³ oczy i pogr¹¿y³ siê w cierpieniu.Ta dawka, o wiele za du¿a, porywa³a go i nie móg³ ju¿ ani widzieæ, ani nawet czuæ obecnoœci Lili Topczew.Paskudnie, pomyœla³.I doœwiadcza³ nie tyle strachu, ile ¿alu, i bólu, gdy wokó³ niego kondensowa³a siê chmura, gdy zaczê³o siê znajome opadanie — a mo¿e wznoszenie? — wyolbrzymione, spotêgowane poza wszelkie rozs¹dne granice, przez œwiadome przedawkowanie narkotyków.Mam nadziejê, ³udzi³ siê, ¿e ona nie musi znosiæ tego samego; mam nadziejê, ¿e dla niej jest to ³atwiejsze — i ta œwiadomoœæ czyni wszystko ³atwiejszym dla mnie.— Naprawdê ich za³atwiliœmy — mamrota³ Ricardo Hastings, chichoc¹c, sapi¹c, ociekaj¹c œlin¹.— Tak? — zdo³a³ wydusiæ Lars.— Tak, panie Lars — odpar³ Ricardo Hastings.I ma³o zrozumia³y, p³ytki be³kot sta³ siê jakby wyraŸniejszy, klarowny.— Ale nie za pomoc¹ tak zwanego Generatora Zakrzywienia Czasoprzestrzeni.To wymys³, w z³ym tego s³owa znaczeniu.Mam na myœli przykrywkê.— Starzec zachichota³, ale tym razem chrapliwie.Inaczej.Lars, z nieopisan¹ trudnoœci¹, zapyta³:— Kim jesteœ?— Jestem zabawk¹ — odpar³ starzec.— Zabawk¹!— Tak, panie Lars.Pocz¹tkowo elementem gry wojennej wymyœlonej przez Klug Enterprises.Niech pan szkicuje, panie Lars.Panna Topczew bez w¹tpienia szkicuje, ale nie zdaj¹c sobie sprawy jedynie powtarza bezwartoœciowe prezentacje wizualne wczeœniej produkowane.i zignorowane przez wszystkich prócz pana.Rysuje mnie.Mia³ pan absolutn¹ racjê.— Ale jest pan stary.— Panu Klugowi wpad³o do g³owy proste techniczne rozwi¹zanie.Przewidzia³ mo¿liwoœæ, a prawdê mówi¹c, nieuchronnoœæ zastosowania nowego testu okreœlania wieku metod¹ C-17-B.Dlatego moje elementy sk³adowe s¹ modyfikacjami materii organicznej dojrzewaj¹cej przez nieco ponad sto lat.O ile to wyra¿enie nie budzi w panu wstrêtu.— Nie budzi — powiedzia³, czy pomyœla³, Lars.Nie potrafi³ ju¿ stwierdziæ, czy naprawdê mówi na g³os.— Po prostu w to nie wierzê.— Zatem — podj¹³ Hastings — niech pan rozwa¿y inn¹ mo¿liwoœæ.Jestem androidem, jak pan podejrzewa³, ale zbudowanym ponad sto lat temu.— W 1898? — zapyta³ Lars z bezbrze¿n¹ pogard¹.— Przez wytwarzaj¹cy bryczki koncern w Nebrasce? — Rozeœmia³ siê (albo tylko spróbowa³).— Podaj mi jeszcze jedn¹ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nowe.htw.pl
  •